W dolinie rzeki San,
między górami Basztą i Gruszką, w otoczeniu wzniesień mieniących
się zielenią drzew znajduje się malutka miejscowość Huzele.
Niesamowite otoczenie i warunki przyrodniczo-krajobrazowe sprawiają,
ze można tutaj atrakcyjnie spędzić czas zarówno zimą jak i
latem. Jedna z najstarszych wsi w sąsiedztwie Leska, założona
prawdopodobnie jeszcze na prawie ruskim, wzmiankowana w aktach po raz
pierwszy w 1436 roku pod nazwą Wrzele. Huzele są jednym z
najstarszych ośrodków górnictwa naftowego na świecie. Kopalnie
ropy naftowej istniały tu już przed rokiem 1884. We wsi znajdują
się liczne gospodarstwa agroturystyczne, ścieżki które prowadzą
po okolicy przez lasy i łąki. Znajduje się tu również wyciąg
narciarski, z którego można podziwiać pasmo gór Słonnych i
okoliczne wsie. Ale nie wyciąg narciarski i nie kopalnie ropy
naftowej były celem wyjazdu grupy wędkarzy z Koła nr 55
„Janowiak”, wyjazdu który w dniach 25-27 kwietnia zorganizował
Zarząd Koła i podczas którego zostały rozegrane, cykliczne już,
Towarzyskie Spinningowo-Muchowe Zawody Wędkarskie.
Tuż po dotarciu na
miejsce, zakwaterowaniu w dwóch, nieco odległych od siebie
lokalizacjach, chcieliśmy jak najszybciej „dotknąć” wody, no i
oczywiście tego, co w niej pływa… dorodnych pstrągów i lipieni.
Niestety, jak tylko pierwsi z nas wyruszyli nad rzekę, pogoda
sprawiła nam psikusa w postaci burzy z gradem. Nie zniechęciło to
pozostałych i wkrótce wszyscy, zarówno łowiący metodą muchową,
jak i spinningowcy, brodzili w Sanie. Pierwsze popołudnie nie
przyniosło sukcesów, którym można by się chwalić kolegom.
Chociaż kilka małych pstrągów i kilka lipieni padło naszym
„łupem”, dla kilku z nas złowienie pstrąga było swoistą
utratą dziewictwa. Pierwsze pstrągi w życiu sprawiły kolegom
niesamowitą radość. Dawało to nadzieją na sobotę, dzień
rywalizacji sportowej. Był też w piątek taki uczestnik wyjazdu, co
próbował zmierzyć głębokość Sanu, tudzież uciąg wody.
Zarówno jedno, jak drugie okazało się ponad jego wyobraźnię. W
ten sposób jeden z kolegów piątkowe wędkowanie zakończył w kocu
przed kominkiem. Objawił się też pogromca lusterek, nie
bazyliszek, wręcz przeciwnie. Całkiem, całkiem, nieźle
wyglądający destruktor. Niech osobowości obydwu pozostaną
tajemnicą uczestników wyjazdu. Ważne, że na nocleg udaliśmy się
w pełnym składzie osobowym i w dobrych nastrojach.
Sobota, choć nie
rozpieszczała słoneczkiem (może i lepiej) zdecydowanie poprawiła
nam humory, a to za sprawą, jak okazało się dopiero wieczorem, gdy
wszyscy wrócili z łowiska, dużo lepszych wyników. Lepszych nawet
niż przed rokiem. Faworyci zawodów zawiedli, co skrzętnie
wykorzystali nasi seniorzy. Zawody wygrali „nasi dziadkowie”,
koledzy Eugeniusz Zakościelny – 1 miejsce, oraz Tadeusz Nowicki –
2 miejsce. Można rzec, dali szkołę młokosom, których honor
obronił kolega Tomek Hulak, zajmując 3 miejsce z największą rybą
wyjazdu, 36 cm pstrągiem. Jedna duża ryba nie wystarczyła jednak
do sukcesu, bowiem „starszaki” złowili po trzy, a nawet cztery
ponad wymiarowe sztuki. W trakcie wieczornego grilla żartom,
opowieściom i wymianom uwag i poglądów, zdawało się nie być
końca. Pomimo różnic wieku i wielu poglądów, trzeba przyznać,
bawiliśmy się świetnie. Chciałoby się powiedzieć, jak zwykle.
To właśnie cechuje nasze wyjazdy.
Niedziela, dzień
powrotu, to ostatnie próby zmierzenia się z Salmo Trutta. I znowu
tylko najstarsi uczestnicy wyjazdu łowią ryby ponad wymiar, a
reszta tylko bawi się z pstrągowym i lipieniowym przedszkolem. Pora
wręczyć symboliczne pucharki, maskotki, ostatnie zdjęcia i…
żegnajcie Huzele. Jeszcze tu wrócimy, bo bardzo nam się tu podoba,
zarówno okolica, widoki, przyroda, jak i możliwość rozwijania
naszego hobby, naszej pasji, naszej wędkarskiej przyjaźni.
Uczestnikom wyjazdu nad San mówimy: do zobaczenia za rok…
Zdjęcia do wglądu Tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz