w Uchaniach, czy Wojsławice, gdzie sąsiadują ze sobą świątynia katolicka, prawosławna i synagoga. Nostalgia kresów i otchłań historii… W te malownicze, piękne okolice, nasycone różnorodnością kultur i bogatą historią udali się w dniach 18-20 października Członkowie Koła nr 55 „Janowiak”. Wyjazd wędkarski nad rzekę Bug – królową rzecznych wypraw wędkarskich, zorganizował Zarząd Koła.
I
choć nasza wyprawa na zimie hrubieszowskie nie zakończyła się dla
okolicy jak najazdy tatarskie, czy Kozaków Chmelnickiego z XVII
wieku, które zahamowały dynamiczny wówczas rozwój Hrubieszowa, to
i tak można śmiało stwierdzić: wracamy z tarczą, nie na tarczy.
18
października, wyjeżdżamy z Janowa około godziny jedenastej. Na
czternastą jesteśmy na miejscu. Gospodarstwo agroturystyczne
położone około 250 m od rzeki w miejscowości Kosmów wita nas
lekkim deszczem, co nie zraża nas do wyjścia nad rzekę. Z uwagi na
pochmurną pogodę, oraz obiadokolację zamówioną na 18-tą, czas
mija szybko, ale owocnie. Już w pierwsze popołudnie łowimy kilka
szczupaków, okoni, a także małego sandacza. Daje nam to nadzieje
na następny dzień, dzień Towarzyskich Zawodów Spinningowych.
Jeszcze
przed obiadokolacją jedni uprawiają jogging, w poszukiwaniu
upływającego dnia, tudzież wracają z dalekiej podróży… Inni w
tę podróż właśnie się udają. Co nie mówić, apetyty dopisują
wszystkim jednakowo. Opowiadania, uwagi z wygranych i przegranych
pojedynków z rybami, w pierwszym dniu pobytu, wypełniają nam czas
podczas integracji. Swoją obecnością zaszczyca nas Pan Senator
Marian Kwiatkowski, jak się okazuje niezwykle ciepły, serdeczny
człowiek, dobry znajomy jednego z uczestników naszej „wyprawy”.
Zresztą ta serdeczność to chyba cecha wszystkich mieszkańców
okolic, bo nie można jej odmówić także naszym gospodarzom. Pora
jednak udać się na wypoczynek, bo dzień następny niesie za sobą
obietnicę spotkania z celem naszego wyjazdu – dużym szczupakiem.
Sobota
wita nas rześkim powietrzem. Słonecznie, ale chłodno. Dopiero
teraz, w blasku słońca możemy docenić piękno okolicy. Można by
spróbować opisać wszystkie kolory nadbużańskiej jesieni, ale jak
mówił urodzony
w Hrubieszowie, w roku 1847, Aleksander Głowacki (Bolesław Prus): „są chwile w życiu ludzkim, podczas których milczenie zastępuję najwznioślejszą mowę”, dlatego nie napiszę nic na ten temat. To po prostu trzeba zobaczyć.
w Hrubieszowie, w roku 1847, Aleksander Głowacki (Bolesław Prus): „są chwile w życiu ludzkim, podczas których milczenie zastępuję najwznioślejszą mowę”, dlatego nie napiszę nic na ten temat. To po prostu trzeba zobaczyć.
Ruszamy
zaraz po śniadaniu. Część z nas podąża w górę rzeki, inni w
dół. Jeden z kolegów dzieli się ciekawą uwagą: „człowiek
jest wtedy najszczęśliwszy, kiedy dookoła siebie widzi to, co nosi
w sobie”. A on
wygląda na szczęśliwego. Nie wiemy, czy to dzięki wczorajszemu
wieczorowi, nocy spędzonej z najlepszym wędkarzem Szkocji Jackiem
Danielsem, czy po prostu krajobraz go tak nastroił…
W
grupach wędkujemy do wieczora, kiedy to spotykamy się na
obiadokolacji. Wtedy okazuję się, że Bug jest naprawdę dla nas
szczodry. Ponad 40 różnej wielkości szczupaków, okonie, boleń,
sandacz. Naprawdę, wynik przekracza nasze oczekiwania. Towarzyskie
Zawody Spinningowe wygrywa (tak jak w Postołowie) Tomek, Drugi jest
Szymon, a trzeci Rysiek. Tomek łowi również największego, ponad
80 cm szczupaka. I znowu jak poprzedniego wieczora, dużo dyskusji,
ciekawostek i wędkarskich rad. Z nie małymi nadziejami na kolejny
udany, wędkarski dzień, udajemy się na odpoczynek. Oby w niedzielę
ryby nie postanowiły świętować.
Niedziela,
podobnie jak sobota, wita nas słonecznie, ale chłodno. Do tego
nieco „dmucha”. Po kolejnym, naprawdę obfitym śniadaniu,
(„jajecznica Pani
Basi super” – stwierdza jeden z nas),
ruszamy po kolejne wędkarskie trofea.
Z uwagi na obiad zaplanowany na trzynastą, oraz wyjazd w drogę powrotną, wędkarska niedziela na pewno nie będzie tak udana jak sobota…
Z uwagi na obiad zaplanowany na trzynastą, oraz wyjazd w drogę powrotną, wędkarska niedziela na pewno nie będzie tak udana jak sobota…
Jednak
przy obiedzie okazuje się, ze pomimo małej zmiany pogody i
krótszego wędkowania, znowu udaje nam się złowić kilka okoni,
oraz kilka szczupaków. Po obiedzie następuje podsumowanie wyjazdu.
Trzy dni, ponad 60 szczupaków, kilkadziesiąt okoni, dwa sandacze i
boleń. Trzy dni, czternastu wędkarzy. Myślę, że spokojnie możemy
napisać – wyjazd z ekstra wynikiem. Czas na uroczyste wręczenie
pucharków zwycięzcom zawodów. Podium następujące: 1. Tomasz
Wojtan, 2. Szymon Giżka, 3. Ryszard Ciupak, największa ryba zawodów
Tomasz Wojtan. Jeszcze tylko zbiorcza fotografia wykonana prze Panią
Basię i czas ruszać w drogę.
Wszyscy
mają nadzieję, że następny rok również da nam wiele radości, a
nasze hobby uda się realizować nie tylko na „lokalnym podwórku”.
Podają propozycje zorganizowania wyjazdu na Ebro, Dniepr, a może do
Szwecji lub Norwegii. Czas pokaże, ale wierzę, że mając przy
sobie tak wspaniałych kolegów, przyjaciół z pasją i wyobraźnią,
możemy wszystko…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz